Polska

Żeby była miłość musi być magia, więc wesele to sporo obrzędów przyciągających szczęście

2021-09-04 10:30:00 redakcja@produkty-lokalne.pl

Musi być miłość, ze wszystkimi swoimi odcieniami – wierzymy, że teraz to podstawa każdego związku, a żeby wziąć ślub w nazwie miesiąca musi być „r”, Panna Młoda musi mieć coś nowego, starego, pożyczonego i błękitnego. Ślubno-weselnych zwyczajów jest co niemiara i pewnie o każdym dałoby się napisać kilka stron. Kilka z nich bierzemy na warsztat, wspomnimy też o dawnych obrzędach. A dlaczego ten właśnie temat? Mamy wrzesień więc mamy „r”, ale to nie główny powód jednak o tym na końcu.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne

Większość z nas doskonale wie jak wygląda współczesne wesele. Zaczyna się w domu błogosławieństwem, później ceremonia z przysięgą – w świątyni lub urzędzie i zabawa w gronie najbliższych. Obie części obarczone są oczywiście kilkoma ważnymi punktami jak sypanie monetami lub ryżem na szczęście. Powitanie chlebem i solą, pierwszy taniec, krojenie tortu. Wszystkie te zwyczaje zostały zaczerpnięte z ludowej obyczajowości. Miały sprawić, że nowa droga życia będzie usłana różami.

Jeden z najważniejszych dni w życiu więc musi być wyjątkowy. Suknia, najpopularniejsza w kolorze białym, co w przeszłości było znakiem czystości Młodej Panny. Podobnie jak wianek, który w czasie uroczystości zamieniano na chustę, synonim mężatek. Ścinano jej też warkocz, w krótkich włosach wygodniej było dbać o dom i dzieci. Echem tego zwyczaju są kultywowane jeszcze czasami oczepiny.

„Kobiety wyprowadzały z komory Jagusię nakrytą białą płachtą i usadziły ją w pośrodku na dzieży pokrytej pierzyną - druhny porwały się niby to ją odbić, ale starsze i chłopi bronili, więc się zbiły naprzeciw i smutno, jakby z płakaniem w głosach zaśpiewały – czytamy w „Chłopach” Władysława Stanisława Reymonta opis wesela Jagny i Boryny.


A już ci to, już!
Po wianeczku tuż -
Kornet wity. czepiec szyty,
To la ciebie przyzwoity,
To na główkę włóż!...
Odsłonili ją wtedy.


Czepiec już miała na zwiniętych, grubych warkoczach, ale jeszcze się urodniejsza wydała w tym przybraniu, bo i roześmiana była, wesoła i jarzącymi oczami wodziła po wszystkich. Muzyka zagrała wolno i cały naród zebrany, starzy i młodzi, dzieci nawet, zaśpiewali "Chmiela" jednym ogromnym głosem radości. A po prześpiewaniu same ino gospodynie brały ją do tańca.”

Obok koloru białego obecnie atrybutem Panny Młodej jest coś nowego, pożyczonego i błękitnego. Jednak to już elementy zaczerpnięte z kultury anglosaskiej więc tylko je wspominamy bez poświęcania im uwagi.

Wesele Jagny i Boryny było kontraktem rodzin. Dziewczynie miało zapewnić dostatek i prestiż, a starzejącemu się gospodarzowi piękną, młodą i pożądaną przez wielu żonę. Taka kobieta u boku miała pokazywać jego wielkość i ważność. Małżeństwa kontraktowe to nic nadzwyczajnego. Im bardziej shierarchizowane społeczeństwo tym więcej tego typu układów. Zaczynało się od zmówin, w których w imieniu męża z rodzicami przyszłej żony pertraktował swat. Oczywiście oprócz ustalenia daty ślubu najważniejszym tematem było wiano, czyli cena jaką dawano za kobietę.

„Doprowadziło to w rezultacie do powstania organizacji małżeńskiej dobieranej tylko przez jedna stronę, to znaczy „żenił się” jedynie mężczyzna, on dobierał sobie towarzyszkę życia, tj. – „żeninę” – nie zawsze patrząc na jej zgodę. Kobieta musiał godzić się na tego, którego wskazali jej rodzice albo który sobie ją upodobał” – pisze Leonard J. Pełka w „U stóp Słowiańskiego Parnasu. Bogowie i gusła”.

Pierwsze ceremonie przeprowadzał swat przez symboliczne połączenie dłoni narzeczonych, których też częstowano chlebem i serem. Kolejnym elementem były przenosiny obarczone całą lista magicznych praktyk. Mówiąc inaczej było to przyjęcie weselne. W trakcie swaćby spożywano kołacze zwane też korowajami. Chleby pieczono według szczegółowych wytycznych i przy akompaniamencie specjalnych pieśni.

„Na obrusie leżały: błyszczący w słońcu nóż, złożona płócienna chusta oraz olbrzymi korowaj tez udekorowany symbolem dłoni boga. Skórka ciasta była ładnie zarumieniona, nie było na niej widać ani jednego przypalenia…" brzmi fragment obrzędu zaślubin opisany w „Żercy” jednej z części serii „Kwiat paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk.

Wszyscy goście wzięli po kawałku chleba. Młodzi patrząc sobie głęboko w oczy, zjedli chleb…”

Obsypywanie monetami lub ryżem po wyjściu ze świątyni lub urzędu to także pozostałość dawnego ceremoniału towarzyszącemu przenosinom. Kiedy już małżonkowie znaleźli się we wspólnym domu posypywano ich ziarnami, co miało przynosić dobry plon i zawsze pełny chlebak oraz liczne potomstwo. Panna Młoda musiała być do domu wniesiona, bo jak wiadomo w progu mieszkały duchy opiekujące się gospodarstwem więc nowa gospodyni nie powinna sprowadzać na siebie ich gniewu depcząc po nich. Każdy z magicznych elementów związanych z łączeniem kobiety z mężczyzną miał przynieść wspólny dobrobyt i przychylność bóstw. I rzecz jasna dzieci a przede wszystkim synów więc całość uroczystości kończyły pokładziny, noc poślubną w trakcie, której mąż sprawdzał, czy jego żona dochowała czystości, co także potwierdza Leonard J. Pełka we wspomnianej już książce.

„Wiadomo jest, że pokładziny poprzedzane były licznymi praktykami magicznymi…

Praktyki i czynności związane z pokładzinami były ostro zwalczane przez kler katolicki jako sprośne i lubieżne – czytamy w opracowaniu i możemy wyciągnąć wnioski, że ich elementem są zanikające w rozbudowanej formie oczepiny, którym towarzyszyły sprośne przyśpiewki.

… Pokładziny miały jednocześnie być sprawdzianem dochowania przez młodą dziewictwa.”

Oczepiny to nie jedyny zanikający i transformujący element obrzędu zaślubin. W niektórych rejonach tuż przed ślubem odbywa się tłuczenie szkła – nadal popularne w okolicach Ostrzeszowa w Wielkopolsce. Kilka dni przed ślubem Pan Młody w asyście gości zjawia się przed domem przyszłej żony i tłucze szkło w zamian wybranka zaprasza wszystkich na ucztę. Fragmenty uroczystości z tej części kraju wybranymi obrzędami prezentowano kilka lat temu w Parlamencie Europejskim, które było sceną dla „Wesela kaliskiego”.

https://wielkopolska.eu/klub-wielkopolan-mainmenu-191/1277-wesele-kaliskie-w-parlamencie-europejskim 

Gdzieniegdzie można tez spotkać skipkę, czyli częstowanie smakołykami niezaproszonych na uroczystość gości, którzy przyszli przed dom Młodej przed wyjazdem przyszłych małżonków na ceremonię. Także w czasie podróży na świątyni lub urzędu powinni być uzbrojeni w podarki, bo mogą zostać zatrzymani i za takie życzenia należy się upominek. W okolicach Koła (Wielkopolska) kultywowany jest jeszcze zwyczaj porywania nad ranem Panny Młodej przez weselników. Małżonek żeby odzyskać żonę musi ją oczywiście wykupić w odpowiedni sposób. Takie elementy ślubu zanikają na rzecz podziękowań, czy drobnych prezentów dla gości weselnych i zabaw.

A czas wesel trwa, nie tylko w miesiącach z „r” chociaż akurat mamy wrzesień więc tradycji może stać się za dość. Dlatego my też wybieramy się na wesele naszego redakcyjnego kolego Błażeja, z którym życie zdecydowała się spędzić Roksana. Tym samym zainspirowali nas do napisania o pochodzeniu zwyczajów i tradycji.

Życzymy wam każdego dnia magii, która będzie podgrzewać miłość.

Przeglądaj zasoby Produkty-lokalne.pl

OPINIE UŻYTKOWNIKÓW:

TE ARTYKUŁY MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ